Jutro przypłynie królowa

To nie jest książka o małej wysepce gdzieś na krańcu świata. To jest książka o tym, czego każdy z nas się boi. Maciej Wasielewski dotknął czegoś przerażającego i potrafił to opisać. Użył do tego dokładnie tylu słów, ilu trzeba, i ani jednego więcej. Wiedział, że to, co „najgorsze, można opowiedzieć milczeniem”. Ta książka dotyka zła w taki sposób, że po jej przeczytaniu człowiek koniecznie i natychmiast chce zrobić coś dobrego, by zmyć z siebie to, czego doświadczył. Przeżycie, które daje czytelnikowi Wasielewski, nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Jest za to konieczne.

Filip Springer

Pitcairn opisana przez Wasielewskiego jest laboratorium szczytowej formy patriarchalnych snów, czasem znajdujących warunki realizacji w sektach, czasem demistyfikowanych w kronikach kryminalnych. [...] Ważniejsze dla mnie jest to, że pytania, które niedawno zadawałyby tylko feministki - pytania o pozycję kobiet, o przemoc wobec nich, o oddziaływanie założycielskiego grzechu, wpisanego w kulturową normę nowoczesności - stawia reporter. Stać go na empatię, ale co jeszcze ważniejsze - czuje się, że i dla niego puls świata bije w tym miejscu".

Inga Iwasiów, Tygodnik Powszechny 

Książka Macieja Wasielewskiego potwierdza literacką siłę polskiego reportażu, przeżywającego swój kolejny renesans za sprawą wydawnictwa Czarne. „Jutro przypłynie królowa” często porównywana jest z wydaną w 1954 roku powieścią „Władca much” Williama Goldinga. [...] Podobieństwo z plemiennym ustrojem społecznym „Władcy much” jest jednak powierzchowne. Golding nie przewidział bowiem na swojej wyspie miejsca dla kobiet. Na Pitcairn to one padają ofiarą przemocy, a z relacji Wasielewskiego wynika, że gwałt stał się naturalnym elementem życia wyspy, na której brak innych „męskich” rozrywek. Tym samym z rozdziału na rozdział, opisany świat staje się coraz bardziej przejmujący. W zakończeniu brakuje jednak oficera brytyjskiej marynarki, który położyłby kres przemocy, jak to się stało na wyspie Goldinga. Z książką Wasielewskiego musimy poradzić sobie sami.

Mateusz Chaberski, xiegarnia.pl

Jutro przypłynie królowa" to raczej requiem nad jej (wspólnoty) grobem i smutna relacja o próbach naprawiania tego, co się bezpowrotnie rozpadło. A może zawsze było złudzeniem albo wmówieniem?

Tomasz Fiałkowski, Gazeta Wyborcza

Rzadko aż tak bardzo się cieszę, że jakaś książka ukazuje się z Trójkowym Znakiem Jakości. 

Michał Nogaś

JUTRO PRZYPŁYNIE KRÓLOWA